(opis wydawcy)
Nie trudno, po samym opisie fabuły, domyślić się, z czym będziemy obcować podczas lektury tej książki. Hermetycznie zamknięta grupa ludzi, a zatem upadek człowieczeństwa i powrót do kierowania się pierwotnymi, zwierzęcymi, a nierzadko bestialskimi instynktami, można z powodzeniem uznać za filary powieści Saramago. Dodajmy do tego powszechną ślepotę, a co za tym idzie nagromadzenie zupełnie nieznanych ludziom w pełni sprawnym, problemów i rozterek, a otrzymamy zatrważający obraz doszczętnie zubożałej ludzkości - wyniszczonej fizycznie, psychicznie i moralnie.
Ta książka to nie tylko obraz szybkiej degradacji, zezwierzęcenia się jednostki oraz ujawnienia się jej atawistycznych odruchów, ale również ukazanie jej mierności, bezsilności i obnażenie wszystkich słabości przy wykonywaniu, chociażby najbardziej podstawowych prac. Innymi słowy, idealny sposób na zakwestionowanie wyjątkowości, którą współcześnie ludzie zwykli sami sobie przypisywać, a co więcej, bezkrytycznie w nią wierzyć.
Jeszcze nie narodziła się istota ludzka pozbawiona egoizmu, nazywanego słusznie drugą skórą człowieka, o wiele grubszą od pierwszej, która przy lada okazji zaczyna krwawić.
Książka jest bardzo brutalna, brudna i bezpardonowa w każdym możliwym znaczeniu tych słów. Autor bez ogródek opisuje swoje wizje, przez co powieść wręcz ocieka realizmem, przy czym niejednokrotnie wprawia nas, czytelników, w stan przerażenia i niepokoju. Powieść ta zdecydowanie przeznaczona jest dla osób starszych i pomimo naprawdę wartościowego, epilogowego przesłania, nie polecam czytania jej osobom przesadnie wrażliwym.
Kwestią wartą poruszenia są ciekawe, a nieoczywiste zabiegi, jakie autor zastosował przy pisaniu tej książki. Pierwszym z nich jest szeroko pojęta anonimowość, dzięki której powieść nabiera uniwersalizmu. Nie znamy miejsca ani czasu, w którym dzieją się opisywane wydarzenia. Tak naprawdę nie do końca znamy również samych bohaterów. Poznajemy ich i ich zachowania w trakcie trwania epidemii, ale choć narrator zdaje się wszechwiedzący, nie dzieli się z nami ni szczegółową przeszłością tych ludzi, ni chociażby ich imionami. Co ciekawe i tak jesteśmy w stanie dostrzec przemianę, jaka się w nich dokonuje, ewolucję ich kręgosłupów moralnych i przewartościowanie zasad, którymi dotychczas kierowali się w życiu.
Autor posługuje się również nietuzinkową formą, a przynajmniej ja nigdy wcześniej nie spotkałam się z podobnie napisaną książką. Brak dialogów w znanej powszechnie formie początkowo przysparzał mi pewnych trudności w czytaniu, ale szybko przywykłam do tak prowadzonej narracji i myślę, że dzięki temu, ten tytuł jawić się będzie w mojej głowie jako jeszcze bardziej ponadprzeciętny.
Być może w świecie ślepców wszystko będzie wreszcie prawdziwe, odparł lekarz. A ludzie, spytała dziewczyna w ciemnych okularach, Ludzie zaczną wreszcie być sobą, ponieważ nikt nie będzie się im przyglądał […].
Finał „Miasta ślepców” jest dość przewidywalny, ale i tak jest wspaniałym zwieńczeniem całej powieści, którą naprawdę warto poznać. W dosadny i przekonujący sposób nakłania nas do dokładniejszego przeanalizowania własnych wartości, dostrzegania czynów innych czy też docenienia tego, co mamy. Bardzo gorąco polecam.
Jeśli masz oczy, patrz.
Jeśli widzisz, postrzegaj.
★★★★★★★☆☆☆
„Miasto ślepców” - José Saramago • 348 stron • wydawnictwo Rebis