Menu

Maybe Someday • Colleen Hoover


     O „Maybe Someday” trudno znaleźć opinie, które jednoznacznie mogłyby zniechęcić potencjalnego czytelnika do chwycenia po ten tytuł. Wszechobecne peany wokół nie tylko tej bestsellerowej powieści, ale samej Colleen Hoover zalewają moli książkowych ze wszystkich stron, więc trudno nie ulec wrażeniu, że rzeczywiście pisarka uważana jest za jedną z najlepszych autorek współczesnej literatury młodzieżowej, a „Maybe Someday” to arcydzieło. Sprawdźmy więc, co takiego kryje się na tych wychwalanych, czterystu stronach.

     Sydney to z pozoru zwykła, młoda kobieta, która wiedzie spokojne, poukładane życie. Ma wspaniałego chłopaka, przyjaciółkę, wcześniej zdobyła się na odwagę i uniezależniła się od rodziców, aby spełniać własne – a nie ich – oczekiwania i marzenia. W końcu ma też swoją ogromną pasję, jaką jest muzyka i, jak się okazuje, dryg do pisania tekstów piosenek. Natomiast Ridge to równie młody, przystojny i dobrze dający sobie radę z walką z trudami codzienności, chłopak. Muzyką zarabia na życie i to w niej odnajduje ukojenie i radość, lecz niestety blokada twórcza nie pozwala mu na komponowanie i układanie słów do własnych utworów. Co wydarzy się, gdy ta dwójka rozpocznie współpracę? Jak do tego dojdzie i co z tego wyniknie? 

     Powieść, jak to w literaturze młodzieżowej często bywa, skupia się wokół portretu młodych ludzi próbujących odnaleźć własną ścieżkę w życiu. Zarówno Sydney, jak i Ridge, bo na kartach książki historia opisana jest z tych dwóch perspektyw, to młode, mniej lub bardziej doświadczone przez życie osoby, które nie do końca wiedzą co mają zrobić z powoli rodzącym się między nimi uczuciem. Okazuje się, że z wielu przyczyn jest ono bardzo problematyczne, a najprostszym rozwiązaniem byłoby zwalczenie go w zarodku. Jednak czy można sprzeciwiać się własnemu sercu?

     Doświadczenie już dawno nauczyło mnie, że po tego typu literaturze nie można oczekiwać wiele, ponieważ przeważnie kończy się to rozczarowaniami i poczuciem zmarnowanego czasu. I rzeczywiście, polecam sięgnąć po książkę z zupełnie czystą głową i minimalnymi nadziejami na wielkie, czytelnicze uniesienia, ponieważ Colleen Hoover nie zaskakuje i w „Maybe Someday” dostajemy jedynie to, co w każdej innej, dobrze napisanej powieści młodzieżowej. Jest dwójka pięknych, młodych, utalentowanych osób, które wiodąc z pozoru szczęśliwe życia, nagle natykają się na siebie, po czym rozpoczynają kwestionować własne pojęcie powodzenia i analizować swoje dotychczasowe poczynania. Mamy tu obraz szczerej i uroczej, ale jakżeby inaczej, skomplikowanej miłości, która z pozoru nie ma prawa istnieć, a jednak z rozdziału na rozdział dojrzewa coraz bardziej i domaga się atencji. Wątków pobocznych dostajemy raczej niewiele, a nawet jeśli, stanowią one tylko tło dla naszej dwójki protagonistów i ich miłosnych rozterek. Wszystko opisane bardzo łatwym i szybkim do czytania językiem oraz, co jest dużym plusem, w akompaniamencie tworzonej przez Sydney i Ridge’a muzyki.

     Czy jest to dobra książka? Myślę, że tak, jeżeli tylko sięgamy po nią ze świadomością, z jakiego gatunku pochodzi. Jest to literatura typowo rozrywkowa, mająca przynieść nam kilka godzin zapomnienia. Z pewnością nie wymaga od czytelnika żadnego wysiłku intelektualnego, ponieważ autorka nie rzuca nas na głęboką wodę, nie obarcza skomplikowanymi analizami, a zwyczajnie gra na emocjach, z którymi każdy z nas zapewne się utożsami. Jeżeli szukacie lektury, która sprawi, że zrobi się wam cieplej na sercu, Colleen Hoover i jej „Maybe Someday” to strzał w dziesiątkę.

     Czy jest to książka, która wzbudza skrajne emocje, zostawia czytelnika z tysiącem przemyśleń i refleksjami? Nie wydaje mi się. Losy Sydney i Ridge’a, choć podejmują pewne tematy, które bez wątpienia wyróżniają utwór na tle pozostałych młodzieżówek, mimo wszystko są historią prostą, niewymagającą i przewidywalną. Wiele w niej banałów, powielania znanych już wszystkim schematów. Dużo nierealnych nieporozumień, wyolbrzymień, płaczu i ckliwych scen w akompaniamencie trójkąta miłosnego. Ja na pewno niedługo zapomnę szczegóły z tej opowieści i po całym czytelniczym doświadczeniu pozostanie mi jedynie wspomnienie miło i beztrosko spędzonych wieczorów. Jeżeli tego właśnie szukacie, śmiało chwytajcie po „Maybe Someday”, jeżeli szkoda wam czasu, na pewno znajdziecie mnóstwo ambitniejszych tytułów. (Pozostając w duchu młodzieżówek, polecam chociażby „Oddam Ci słońce” czy „Baśniarza”).

★★★★★☆☆☆☆☆
„Maybe Someday” - Colleen Hoover • 440 stron • wydawnictwo Otwarte


Czytaliście lub zamierzacie przeczytać "Maybe Someday"?
Dajcie znać w komentarzach i do napisania! 
Share:

Popularne wpisy

zBLOGowani.pl

Copyright © Pokulturzony | Powered by Blogger

Design by Anders Norén | Blogger Theme by NewBloggerThemes.com